Jakie to wszystko jest ostatnio popierdolone.. Ale od początku. Zaczęliśmy wszystko upraszczać, od uczuć, relacji, dzielenia się naszymi obawami, uczuciami, wynikami.. poprzez internet. To chyba był zły pomysł? Przynajmniej ja tak uważam, w ciągu 20-30 lat od dzisiaj zrobiliśmy taki krok milowy w odmóżdżeniu ludzi, którego nie zrobił nikt przez ostatnie tak myślę 1000 lat. Dlaczego sami na to sobie pozwoliliśmy? Po cholerę ja się dziele czymś, czego nikt nie zrozumie z ludźmi których to nie interesuje? Czemu ja nie zamknę po prostu ryja? Chyba temu że czuje że jak tego nie napiszę, nie zrobię zdjęcia czy po prostu nie pociągnę z bara emocjonalnego śmietnika zwanego dusza, to po prostu na środku drogi się położę i się pozwolę rozjechać. Dla śmiechu i fejmu na fejsie. Śmieszne. Głupie, idiotyczne.. Po co ja oglądam życie innych ludzi na jakimś bezsensownym portalu dla ludzi z ego większym od ilorazu inteligencji? W sumie, wszystko jest większe od zera, jeżeli nie jest minusem.. Dziel...
Posty
Wyświetlanie postów z listopad, 2020
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Ja to chyba w życiu muszę coś zawsze spierdolić przynajmniej raz aby dowiedzieć się że nie warto się napalać na wszystko, na wyjazdy, związki, zarabianie kasy. Wyjechałem, jest mi dobrze tutaj, nie chciałem tu przyjeżdżać ale obiecałem sobie że poradzę sobie drugi raz, inaczej.. bym chyba byl martwy. Ze wstydu przed sobą. Jestem szczęśliwy, mam pracę, będę ją zapewne mieć, bo jakoś muszę żyć, łatwo tu zarobić, łatwo wydawać, trzeba nie mieć czasu aby wydawać, czyli dużo pracować czyli dużo oszczędzić.. ale przecież jest jeszcze kurcze eBay. Na eBayu chyba wszystko można kupić oprócz dobrych pomysłów i drugiej połowy.. Strasznie mi jej brakuje, Chciałbym ją przytulić, najbardziej, najczulej, najfajniej, za każdym razem.. chciałbym ją tak przytulać przed snem, na przywitanie, spontanicznie, aby czuła że zawsze będę dla niej i przy niej, bo ona mi potrafi wybaczyć największe głupoty życia..
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Chyba jestem szczęśliwy tutaj, 1800 km od nicości która rozrywała mnie od środka, potrzebowałem bodźca do wyjazdu, okazała się nim.. obietnica? Obietnica przed samym sobą, że dam sobie radę, że będę uparty i będę szedł do przodu? Kto wie? Jestem tutaj, patrzę z górki których tu wiele na wszystko co mnie otacza, jestem tu od paru dni ale.. czuje się jakbym tu był całe życie. Jest jeden problem.. ja. Nie pasuje tutaj jako postać otoczenia, jestem przypadkowym tłem w innym tle, jestem sam pośród tej pustki ale.. tak mi dobrze. Jak napisałem, jestem szczęśliwy dlatego, że muszę sam o siebie zadbać, mogę być niezależny od nikogo w kwestii kiedy wyjdę i wrócę, jedynym kto nałoży na mnie sidła odpowiedzialności, jestem ja sam. Wiem czego nie robić, czego nie brać do nosa, co warto, co nie, co trzeba, co musimy. Chciałbym być szczęśliwy, chciałbym tyle rzeczy dokonać, dla siebie, przestały mnie prześladować złe dni.. bo jestem tu niezależny? Szczęśliwy? Sam nie wiem, rzeczywistość jest ciek...